Dokładnie 23 listopada minie rok od momentu złożenia ślubowania przez Burmistrza Białej Piskiej. To dwanaście miesięcy pracy nad tym, co dostało się w niechlubnym spadku, a co w trakcie okazało się nie być takie, jakie powinno i pracy nad własnymi priorytetami. O tym, które decyzje były trudne, dlaczego były takie, a nie inne i co przed nami rozmawiamy z Beatą Sokołowską, burmistrzem Białej Piskiej.
- Jedną z rzeczy, którą dostała Pani w „spadku” to projekt „Rozbudowy i modernizacji wraz z wyposażeniem Miejsko-Gminnej Biblioteki Publicznej w Białej Piskiej”. I chociaż ponad rok temu wisiał baner z wizualizacją tego projektu to raczej ciężko wyobrazić sobie to, że do starego budynku, w dodatku osiadającego i pękającego, miałby być doklejony nowy, który sięgałby aż do stojących obok garaży. Czy to było głównym powodem rezygnacji z tej inwestycji?
- Przede wszystkim w budżecie inwestycji nie przewidziano kosztów związanych z opracowaniem dokumentacji technicznej, nadzorem inwestorskim, wykonaniem ekspertyz, opinii i tym podobnych rzeczy. Budżet przewidywał wkład własny inwestora, czyli de facto biblioteki, w kwocie 400 tys. złotych. Z kolei roczny budżet biblioteki wynosił tylko 300 tys. złotych, co oznacza, że Rada Miejska w Białej Piskiej, w uchwale budżetowej na 2018 rok, nie zabezpieczyła środków na realizację tego projektu. W ramach inwestycji miała powstać m.in. pracownia multimedialna, która w bibliotece już jest i sala teatralno-czytelnicza na około 75 osób. Biblioteka, bez przeszkód, może korzystać z sali, którą dysponuje Miejsko-Gminny Ośrodek Kultury w Białej Piskiej, bo jedno i drugie mieści się przecież w tym samym budynku, w dodatku na około 80 miejsc. I tu nasuwają się także pytania: „Od kiedy rozbudowa biblioteki przyczynia się do wzrostu czytelnictwa?” i „Czy doklejenie kolejnych metrów kwadratowych o wartości przekraczającej 1,5 mln złotych do czegoś, co już nie jest pierwszej młodości, a wręcz zaczyna pękać i się sypać, ma jakikolwiek sens?”. Niestety, to była źle zaplanowana inwestycja, a terminy i strasznie wysokie wskaźniki czytelnictwa, które trzeba byłoby wykazać, nawet przy tak dużych działaniach biblioteki, byłyby nierealne do osiągnięcia.
- To, co ewidentnie wyróżnia Pani styl bycia to wyjście do ludzi. I to dosłowne, bo regularnie spotyka się Pani z mieszkańcami sołectw i miasta. Spotkań jest tyle, ile wymaga tego sytuacja?
- Nie jestem w stanie ich zliczyć, ale nie o liczenie chodzi. Najważniejsze jest to, że mieszkańcy wpisali spotkania w główną formę kontaktu ze mną, a spotkań będzie tyle, ile problemów i pytań. Jedno, już w pierwszej połowie roku, samoistnie przybrało rangę konsultacji społecznych. To właśnie wtedy mieszkańcy, podobnie jak ja, opowiedzieli się za tym, by nie robić rewitalizacji centrum Białej Piskiej tylko koniecznie wieżę ciśnień. Sami słusznie zauważyli, że w takim razie w poprzednich latach bezzasadnym byłoby wydawanie pieniędzy chociażby na chodniki w centrum miasta, które są w nienagannym stanie, by teraz znowu wymieniać je na nowe, a dołożenie do całej inwestycji przeszło 377 tysięcy złotych byłoby posunięciem niegospodarnym i wyrzuceniem gminnych pieniędzy w błoto. W przypadku wieży ciśnień także jestem tego samego zdania co mieszkańcy, że obiekt, który jest wizytówką naszej gminy, trzeba ratować. Nie możemy tego zaniedbać, bo z czasem stanie się to samo, co stało się z młynem. Ostateczną decyzję podejmiemy 16 października na III ponadplanowej sesji Rady Miejskiej w Białej Piskiej.
- Mija 1/5 Pani kadencji. Obserwując to, co dzieje się w Internecie, a w zasadzie na subiektywnych blogach, które każdy może założyć w parę sekund stwierdzam, że nie ma Pani lekko. Są tacy, którzy uważają, że priorytety zaplanowane na całą kadencję, czyli pięć lat, można zrobić w niecały rok. Wyliczanie, podkreślanie, przekreślanie i już pisanie, że coś wpadło do kosza i tego nie będzie, jest co najmniej niepoważne, o czym wszyscy doskonale wiemy. W jaki sposób zaprzeczyłaby Pani hejtowi, chaosowi i wprowadzaniu mieszkańców w błąd?
- Bycie osobą publiczną jest równoznaczne z ryzykiem pojawiania się krytyki i to jest oczywiste, zrozumiałe, a nawet wskazane, o ile krytyka jest konstruktywna, ale u nas nie krytyka ma miejsce, a hejt, a to zupełnie inne rzeczy. Obrażanie, podjudzanie, kłamanie, manipulowanie słowem, a ostatecznie brak szacunku do drugiego człowieka, w tym wielka nienawiść słowna – właśnie z takimi rzeczami mamy do czynienia. Pragnę Państwa uspokoić, że pomimo codziennej walki z takimi właśnie zjawiskami, które wiem, że i Państwa męczą, bo sami mi o tym piszecie, pracuję solidnie. Jeśli wszystko do końca pójdzie zgodnie z planem to już w 2020 roku będę mogła Państwu oficjalnie przedstawić naszych nowych inwestorów. Pamiętacie Państwo sytuację z Bialmedem? Do dzisiaj ciężko zrozumieć i niewyobrażalne jest to, dlaczego lokalna, prężnie działająca od prawie trzydziestu lat firma, a zarazem największy zakład pracy, musiała się przenieść do sąsiedniej gminy. Dlatego temat inwestorów to priorytet numer jeden. Temat numer dwa to projekty unijne. Wbrew pomówieniom realizujemy projekty z Regionalnego Programu Operacyjnego i odważyliśmy się ubiegać o projekty transgraniczne z partnerem litewskim, których w poprzednich latach gmina Biała Piska niestety nie znała. O pozostałych rzeczach informuję Państwa na bieżąco i odpowiadam na ewentualne pytania tak szybko, na ile w danej chwili mogę. Niebawem minie rok od mojego urzędowania. Przykre jest to, że zamiast podsumować rzeczy, które przez ten czas zostały zrobione, często w ogóle po raz pierwszy, wypisuje się wszystkie założenia, o których mówiłam podczas kampanii, a które zaplanowałam na całą kadencję, już skreśla się je z ulotki i pisze, że minął rok i już nic z tego nie będzie. Nie dajmy się zwariować. Podsumowywać całość pracy dopiero w 1/5 jej trwania jest co najmniej niesprawiedliwe. Moi poprzednicy mieli ten komfort.